poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Ankieta kulturalna

Szalenie dawno nic nie było, a że mi się nudzi, wrzucam odświeżoną ankietę z forum Hetalia.org. Koncept zezłodziejowany od Dayern, mam nadzieję, że się nie pogniewasz :)


Sztuka i architektura

Ulubieni:

Malarze: Canaletto, Alfons Mucha, Zdzisław Beksiński, Edgar Degas, Bogusław Linke, Hieronim Bosch.

Rzeźbiarze: Gian Lorenzo Bernini.

Architekci: Gian Lorenzo Bernini.

Inni artyści: Carl i Karin Larsson - zrobili sobie z domu dzieło sztuki.


Ulubione:

Obrazy: trzy portrety Elisabeth von Wittelsbach Winterhaltera, rysunki z serii Kamienie krzyczą Linkego, obrazy warszawskie Canaletta, obrazy baletowe Degasa, Ogród rozkoszy ziemskich Bosha.

Rzeźby: Porwanie Prozepiny, Dawid i Eneasz Berniniego, Św. Weronika z bazyliki św. Piotra na Watykanie, Św. Cecylia Maderny.

Budowle: bazylika św. Pawła za Murami, bazylika Matki Boskiej Większej, łazienkowski Pałac na Wodzie, Pałac w Wilanowie, Bank Polski na Bielańskiej.

Inne dzieła sztuki: ciężko o konkrety - najczęściej meble bądź książki.


Jakie style architektoniczne i/lub prądy w sztuce:

Cenisz najbardziej: secesja, rokoko, art deco.

Najbardziej Cię drażnią: nie ma stylu, który drażni mnie sam w sobie – w każdym można znaleźć coś godnego uwagi.


Na co zwracasz największą uwagę, oglądając:

Obrazy: światłocień, ekspresja, kompozycja.

Rzeźby: dynamika, realizm.

Budynki: pierwsze wrażenie, styl.

Inne dzieła sztuki: zależy - najczęściej materiały i sposób wykonania.



Komiksy i mangi


Ulubieni:

Rysownicy/mangacy: -

Wydawcy: -

Bohaterowie: Feliks Łukasiewicz, Erzsébet Héderváry, Gilbert Beilschmidt, Suiginto, Jigoku Shojo, Black Rock Shooter.


Ulubione:

Tytuły komiksów: Maus, Asteriks, Kajko i Kokosz, Kot Simona, Garfield, Chata Wuja Freda.

Tytuły mang: APH, Rozen Maiden, Doll.


Jakie rodzaje komiksów/mang:

Cenisz najbardziej: -

Najbardziej Cię drażnią: -


Na co zwracasz największą uwagę, czytając komiksy/mangi?

kreska, humor.


Literatura


Ulubieni:

Autorzy: za długo by wymieniać.

Poeci: j.w.

Wydawcy: Fabryka Słów.


Ulubione:

Tytuły [epika, literatura specjalistyczna]: Nędznicy, Mistrz i Małgorzata, Rok 1984, Cień Wiatru, Zły, Paragraf 22, Fiolet, cała twórczość Svena Hassela.

Liryki: twórczość Baczyńskiego, Tuwima i Zdanowicz.


Jakie rodzaje książek i/lub prądy w literaturze:

Cenisz najbardziej: takie, które dają mi do myślenia.

Najbardziej Cię drażnią [i nie mam na myśli odpowiedzi 'lektury' - 'lektura' to nie jest rodzaj książki.]: twórczość Krasińskiego, saga Zmierzchu.


Na co zwracasz największą uwagę, czytając:

Powieści/opowiadania/wszelką inną epikę [dramaty ewentualnie też tu można władować]: język, styl, umiejętność konstrukcji świata przedstawionego.

Wiersze: rytm, tematyka.

Książki specjalistyczne: sposób przedstawienia tematu.



Teatr/balet/opera/musical/etc.


Ulubieni:

Dramatopisarze: Fredro, Szekspir, Molier.

Kompozytorzy: Czajkowski, Chopin, Wagner, List, Mozart, Bach.

Aktorzy/odtwórcy ról: Uwe Kröger, Pia Douwes ,
Jesper Tydén, Carsten Lepper, Serkan Kaya, Maike Boerdam, Thomas Borchert, Steve Barton, Edyta Krzemień, Jakub Wocial, Łukasz Dziedzic, Malwina Kusior, Ewa Lachowicz, Marcin Wortmann, Marcin Tafejko, Marcin Mroziński, Weronika Bochat, Janusz Kruciński.
Tancerze: Uwe, Natalia Osipova, Wojciech Warszawski, Anna Pawłowa, Margot Fonteyn, Olga Sawicka.

Śpiewacy: patrz aktorzy.

Ludzie związani ze stroną techniczną takich widowisk [reżyserowie, scenarzyści, dekoratorzy, etc.]: Cornelius Baltus.


Ulubione:

Dramaty: Sen nocy letniej, Skąpiec, Hamlet, Macbeth, Balladyna, Zemsta.

Balety: Dziadek do orzechów, Giselle, Coppelia, Śpiąca Królewna.

Opery:/operetki:
 -
Musicale: Elisabeth, Les Misérables, Taniec Wampirów.
Postaci: der Tod, Elisabeth, Eponina, Gavroche, Herbert von Krolock, Sara Chagal, lady Macbeth, Papkin.

Na których spektaklach:
Najlepiej się bawiłeś: w teatrze zawsze dobrze się bawię!

Najbardziej Ci się nudziło: nie pomnę. nigdy?


Na co zwracasz największą uwagę, oglądając:

Spektakl teatralny/operę: gra, kostiumy, "wyczucie" postaci.

Balet: sposób interpretacji choreografii, kostiumy.

Musical: śpiew, sposób interpretacji.



Filmy


Ulubieni:

Reżyserowie: -

Aktorzy: -

Kompozytorzy muzyki filmowej: -

Ludzie związani ze stroną techniczną [scenarzyści, osoby odpowiedzialne za efekty, kostiumy, etc.]: -


Ulubione:

Filmy: Pianista, Czerwone trzewiki, Bękarty wojny, Zakazane Piosenki, Star Wars.

Sequele/prequele/midquele: Kopciuszek 3: co by było, gdyby..., Król Lew III: Hakuna Matata!.

Seriale: -

Postaci: długo by wymieniać.

Ścieżki dźwiękowe [można podać zarówno tytuł filmu, jak i rozbić się na poszczególne utwory, jeśli ktoś chce]: -


Jakie rodzaje filmów:

Lubisz najbardziej: takie, gdzie coś wybucha, a najlepiej, żeby potem była strzelanina i pościg samochodowy.

Najbardziej Cię drażnią: romanse!


Na co zwracasz największą uwagę, oglądając:

Filmy: -

Seriale: -



Filmy animowane


Ulubieni: -

Twórcy/reżyserowie: -

Animatorzy: -

Kompozytorzy muzyki filmowej: Alan Menken.

Ludzie związani ze stroną techniczną [scenarzyści, osoby odpowiedzialne za efekty, etc.]: -


Ulubione:

Filmy animowane: klasyka Disney'a, Anastazja, Jak wytresować smoka, kreskówki propagandowe.

Seriale animowane: Tom i Jerry, Fineasz i Ferb, My Little Pony: Frendship is Magic, Chojrak - tchórzliwy pies, Ponure przygody Billy'ego i Mandy,
Happy Tree Friends.
Anime: -

Postaci: długo by wymieniać.

Ścieżki dźwiękowe [można podać zarówno tytuł filmu, jak i rozbić się na poszczególne utwory, jeśli ktoś chce]: z disneyowskich filmów animowanych.


Jakie rodzaje filmów animowanych i anime:

Lubisz najbardziej: -

Najbardziej Cię drażnią: -


Na co zwracasz największą uwagę, oglądając:

Filmy i seriale animowane: kreska, fabuła, postacie.

Anime: j.w



Muzyka


Ulubieni:

Kompozytorzy: patrz punkt "teatr".

Wykonawcy: patrz podpunkt "aktorzy", poza tym bez konkretnych preferencji.

Wokaliści: zawierają się w podpunkcie wyżej.

Twórcy tekstów: -


Ulubione:

Albumy: długa lista.

Utwory [warstwa muzyczna]: j.w.

Utwory [warstwa tekstowa]: j.w.

Utwory [warstwa wokalna]: j.w.


Jakie gatunki muzyczne:

Lubisz najbardziej: nie zawracam sobie głowy rozróżnianiem, muzyka jest zbyt piękna, żeby wtłaczać ją w ciasne ramy gatunkowe,

Najbardziej Cię drażnią: ale gdyby za brak odpowiedzi miano by mnie postawić pod ścianą, rzekłabym: techno.


Na co zwracasz największą uwagę, słuchając muzyki? na to, czy utwór mi się podoba/ma szanse mi się podobać.


<kiwa głową z zastanowieniem> zaprawdę, lubuję się w kiczu, ale co w dzisiejszych czasach nim nie jest? A dla uczczenia tego faktu - Kitsch w wykonaniu Carstena Leppera z inscenizacji esseńskiej.

Verzieht nicht das Gesicht!
Tut bloß nicht so,
als wärt ihr an der Wahrheit interessiert.
Die Wahrheit gibt’s geschenkt, aber keiner will sie haben,
weil sie doch nur deprimiert.
(...)
Man hört nur, was man hör’n will,
Drum bleibt nach etwas Zeit
von Schönheit und von Scheiße,
von Traum und Wirklichkeit nur Kitsch.
Kitsch!

piątek, 11 lutego 2011

nędznie? a dzie tam!

wczoraj po raz czwarty obejrzałam "Nędzników" w Romie i uznałam, że czas najwyższy podzielić się wrażeniami. uwaga, możliwe spojlery. a więc:

Les Misérables, Teatr Muzyczny Roma, Warszawa, 10.02.2011, 19:00

obsada:
Jean Valjean - Janusz Kruciński
Javert - Łukasz Dziedzic
Fantine - Anna Gigiel
Cosette - Kaja Mianowana
Eponine - Ewa Lachowicz
Marius - Marcin Wortmann
Thenardier - Tomasz Steciuk
Mme Thenardier - Anna Dzionek
Enjorlas - Łukasz Zagrobelny
Gavroche - Jan Rotowski
mała Cosette - Roksana Rybicka
mała Eponine - Monika Walczak

Miałam świetną dostawkę z samego przodu, ale i tak walnęłam się na podłogę, która jest, co tu ukrywać, dużo wygodniejsza. Rozbrzmiała uwertura, ekran podjechał do góry, zaczęło się.

Po raz pierwszy udało mi się wyłowić Krucińskiego spośród galerników, z czego byłam szalenie dumna. Sam Janusz zagrał świetnie, jego kreacja 24601 jest dopracowana i jest się czym zachwycać.

Dziedzic, Dziedzic... to już chyba tradycja, że dostaję dzikiego zacieszu, kiedy tylko pojawia się na scenie. Wspaniale śpiewa, wspaniale gra, sam też jest wspaniały, długo mogę się rozpływać. Jako Javert zawsze jest fantastyczny, ale wczoraj przeszedł samego siebie. Inspektor był cudownie wręcz diaboliczny: postawa "jeżeli chcesz, żebym uwierzył, musisz wymyślić lepszą historyjkę" podczas aresztowania Fantine, oburzenie i niedowierzanie, podczas interwencji burmistrza, triumf, gdy mówi Valjeanowi o rzekomym jego aresztowaniu, ledwo skrywane obrzydzenie w paryskich zaułkach, szok, gdy został zdemaskowany na barykadzie, największy majstersztyk - scena samobójstwa... Zostałam po prostu wgnieciona w podłogę. Nigdy nie znudzi mi się oglądanie Łukasza. Nigdy, przenigdy.

Ania - co prawda bez fajerwerków, ale naprawdę bardzo dobrze. Trochę zgrzyta mi jej interpretacja "Wyśniłam sen", ale to jedyne zastrzeżenie.

Słuchać Cosette i nie krzywić się... jednocześnie dziwne i bardzo fajne uczucie. Kaja jest prześliczna, bardzo dobra aktorsko - świetnie wpisuje się w moje wyobrażenie Cosette. I ma naprawdę słodki głos ^^

Ewa była dobra - i, niestety, tylko dobra. Zadaje mi się, że to nie był jej dzień, więc z ostateczną opinią wstrzymam się do 22.02, ale jestem już utwierdzona w przekonaniu - moją Eponine jest Malwina.

Nie mam pojęcia, co Worti robi w trzeciej obsadzie. Jest najlepszym Mariusem i wokalnie, i aktorsko, a ja chętnie obejrzałabym go w tej roli częściej niż tylko sporadycznie. To urocze ogarnianie się w ogrodzie... <3

Państwo Thenardier, niezwykle sympatyczni (mimo bycia tymi złymi) i niesamowicie kwikogenni ^^ Tomka Steciuka polecam jako lekarstwo na doła psychicznego, ani się człowiek obejrzy, jak zaczyna chichotać w rękaw, coby nie przeszkadzać aktorom i reszcie widowni.

Zagrobleny popracował nad charyzmą i tym razem nie sprawił na mnie wrażenia dobrego wujka. Zdecydowanie in plus.

Jaś Rotowski był pierwszym Gawroszem jakiego zobaczyłam i cały czas twierdzę, że jest bardzo dobry ^^ może przekłada się na to moja wielka sympatia do książkowego pierwowzoru, ale co z tego. Nasz inspektor fantazjuje, bo w tym mieście rządzę ja!

Mała Cosette była tym razem bardzo nierówna, chwilami brzmiała prześlicznie, chwilami dosyć przykro. Finalnie nie wiem, czy mi się podobała, czy nie.

podczas ukłonów odkryłam, że człowiek powinien mieć cztery ręce: dwie do klaskania, dwie do robienia zdjęć. znów praktycznie opierałam się łokciami o scenę i biłam brawo z takim zapamiętaniem i z tak głupią miną, że Ewa zaczęła się śmiać, kiedy na mnie popatrzyła. jak dobrze, że w czasie spektaklu na widowni jest ciemno, bo moja mimika jest wtedy co najmniej osobliwa.

wyszłam jeszcze w czasie oklasków i pogalopowałam pod stagedoor. nogi strasznie mi się trzęsły, ale udało mi się przełamać i zagadać do Dziedzica ^u^ podpisał mi program, zdziwił się, że kwiatek jest dla niego i UŚMIECHNĄŁ SIĘ DO MNIE. CZTERY RAZY. <dzikie wycie z radości> bogowie moi nieistniejący, jak on się prześlicznie uśmiecha...

na koniec kilka zdjęć z ukłonów, dosyć niewyraźnie, ale aktorzy cały czas się ruszają, więc ciężko ich złapać.
zespół - część męska:
zespół - część żeńska:
madame Thenardier (Anna Dzionek) i monsieur  Thenardier (Tomasz Steciuk):
Enjorlas (Łukasz Zagrobleny):
Fantine (Anna Gigiel):
Eponine (Ewa Lachowicz):
Marius (Marcin Wortmann) i Cosette (Kaja Mianowana):
Jean Valjean (Janusz Kruciński):
Javert (Łukasz Dziedzc) i Fantine (Anna Gigiel):
Enjorlas (Łukasz Zagrobelny), Eponine (Ewa Lachowicz), Marius (Marcin Wortmann), Cosette (Kaja Mianowana), Jean Valjean (Janusz Kruciński), Fantine (Anna Gigiel), Javert (Łukasz Dziedzc), madame Thenardier (Anna Dzionek), monsieur Thenardier (Tomasz Steciuk):
Gavroche (Jan Rotowski):
mała Eponine (Monika Walczak), Gavroche (Jan Rotowski), mała Cosette (Roksana Rybicka):

wtorek, 25 stycznia 2011

idzie nowe

Tu miała  być długa notka, pisana od początku stycznia. No cóż, będzie kiedy indziej.

W najbliższym czasie czeka mnie całkiem spora zmiana. Delikatnie mówiąc, bo słuszniej byłoby napisać, że moje życie wywróci się do góry nogami.
A ja... ja, kurczę, już nie mogę się doczekać. Bo wygląda na to, że wreszcie wyjdę z tego pokręconego błędnego koła porażek.

A luty pod względem odchamiania się prezentuje się dużo bardziej niż zachwycająco!
6.02 - koncert Kuby
10.02 - Les Misérables
14.02 - Czarny Łabędź
18.02 - koncert Kuby
20.02 - Les Misérables
22.02 - Les Misérables


Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu nie jestem wieczorem smutna.

Znajoma z byłej klasy oświadczyła mi niedawno, że kiedyś wydała na makijaż u kosmetyczki 700 zł. Zaczęłam sobie przeliczać na bilety w zerówce... Zaprawdę, zabawne potrzeby mają ludzie.

piątek, 31 grudnia 2010

brak pomysłu na tytuł


...i nic nie trzeba dodawać.
każdemu z Was - wszystkiego, co tylko do głowy strzeli, żeby ten rok był lepszy od poprzedniego i żeby zaczął się gorzej, niż się skończy.
i szczęścia, przede wszystkim. bo to najważniejsze.
no i sobie samej oczywiście też.

wtorek, 28 grudnia 2010

mimo, że jej usta się śmiały, miała najsmutniejsze oczy świata

Za dużo siedzę w książkach. W starych zakurzonych papierach. Niedługo sama będę istnieć tylko na papierze. To chyba nawet niezła opcja, zakopywać się w książkach, dopóki samemu nie stanie się ich częścią.

- Mam życzenie...
- Jakie?

(Miły jak nikt, Taniec Wampirów)

 Chcę sama napisać swoją historię. Od początku. Wybrać te rzeczy, których w rzeczywistości nie można wybrać. Te, które dostaje się odgórnie.

Marzyć i pisać wiersze, albo galopować z wiatrem... Nikt nie rozumie mnie tak, jak Ty!
(Schwarzer Engel, Elisabeth)

Nikt. Nie mam tego kogoś, kto rozumie mnie w całości, wszystkie moje wymysły ogólnie i z osobna.
Ale mam kilka osób, które rozumieją fragmentarycznie. Każda po kawałku. I z tych kawałków tworzy się całość.
Dlatego myślę, że mimo wszystko mogę się nazwać wielką szczęściarą.
Naprawdę Was kocham, wiecie? Nawet, jeśli za często Wam tego nie mówię, ani nie okazuję.

Nie chcę być posłuszną, poskromioną i wychowywaną;
(...) będziesz mnie chciała nawracać -
(...) zmusisz mnie tylko do ucieczki (...)!
(Ich gehör nur mir, Elisabeth)


Dziękuję. Za to, że przyjmujecie mnie taką, jaką jestem. Humorzastą, marudzącą, kapryśną, oderwaną od rzeczywistości. Za to, że nie próbujecie naginać/naprostowywać mnie do jakiegoś wzoru. I nie wyciągacie "do ludzi", "do świata".

Jesteśmy ostatnimi ze świata, z którego nie ma odwrotu...
(...) jesteśmy ostatnimi ze świata, który od dawna myśli o samobójstwie!
(Alle Fragen sind gestellt, Elisabeth)

Bo jednak nie chcę wychodzić ze świata, który już nie istnieje. Nie chcę i nie mogę. Wyjść - to jak zupełnie zmienić swoje poglądy, osądy, swój sposób myślenia, pojmowania i postrzegania. Niewiele jest zmian, których się boję. Ale ta napawa mnie największym przerażeniem, jakie do tej pory dane mi było przeżyć.

Nie chcę być zasypywania (...) życzeniami,
od stóp do głów taksowana spojrzeniami,
(...) będę bronić się, nim zniknę!
(Ich gehör nur mir, Elisabeth)

Chcę spokoju. Świętego, potępionego, nieważne. Nie życzę sobie, by ktokolwiek wpierdalał się z butami w moje życie, skoro ja jestem tak miła i tego nie robię. Szkoda, że wzajemność jest w tej kwestii niezmiernie rzadkim towarem.

Jeśli zechcę zatańczyć, to zatańczę na mój własny, niezwykły sposób,
na krawędzi przepaści, albo tylko w twoim spojrzeniu.
Czy zechcę zatańczyć i o tym, z kim zatańczę,
zadecyduję sama!
(Wenn ich tanzen will, Elisabeth)

Nakłaniaj mnie, proś, wierć dziurę w brzuchu, ja i tak zrobię po swojemu. Upierasz się przy swoim punkcie widzenia?
No to spróbuj mnie zmusić.

Chciałabym wejść na lód i przekonać się, jak długo mnie utrzyma.
Co cię obchodzi, czym ryzykuję?
Należę tylko do siebie!
(Ich gehör nur mir, Elisabeth)

Lubię ryzyko. Będę dalej balansować na krawędzi alienacji od świata. Nawet jeśli zdecyduję się na powolne zamurowywanie się za ścianą z mrzonek, iluzji, wyobrażeń o przeszłości, marzeń o księciu na białym koniu (tak, napadają mnie od czasu do czasu takie bluźniercze myśli) i takim czasie i miejscu, w którym nikt nie wtrącałby się w sprawy kogoś innego bez przyczyny, nie sądzę, by wyszło mi to na złe.

A propos ostatniej cegiełki - nika napisała u siebie, że taki idealny świat byłby straszny - nie byłoby nic, przeciwko czemu można by się zbuntować, przeciwko czemu podjąć walki. Podpisuję się obiema łapami przednimi i tylnymi.

Wracam do swoich papierów. Mam do przeczytania stosik książek wysokości metra, czy to nie piękne? Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem miałam tyle do przeczytania. I prawie już zapomniałam, jaka to uciecha.

Z ostatniej chwili. Nencia sprawiła, że mój Inwencyja szanowny mówi głosem Ołówskiego. Czyż to nie jest kochane? Z takimi przyjaciółmi nie mam powodu, żeby się odgrzebywać!



Die Schatten werden länger,
Es wird Abend, eh’ dein Tag begann.
Die Schatten werden länger,
Mit dir stirbt die Welt, halt dich nicht fest daran...

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Strach czai się w dzień, aby wyskoczyć w nocy, czyli nie mieszczę się w głowie z samą sobą.

Horacy, wśród wielu wartych uwagi słów, powiedział: kto żyje w strachu, nie będzie dla mnie nigdy wolny. Przeczytałam i zmartwiałam, bo w pierwszej chwili słuszności dostrzegłam w tym wiele - więc nie mogę mienić się człowiekiem wolnym, nie mogę twierdzić, że mam udział w wartości, którą uznaję za najwyższą.


W tym miejscu chcę bardzo podziękować Hikaru za cierpliwe wysłuchanie i pomoc w dojściu do właściwego wniosku. Jestem Twoim dłużnikiem.

W ostatniej swojej notce wytrząsałam się nad dzisiejszą młodzieżą i, już w komentarzach, na mentalność masy.
I tej samej nocy, kręcona po łóżku przez demona bezsenności, pozwoliłam sobie na zwątpienie.
Bo nie da się ukryć, że ludzie z tego tłumu bez indywidualności mają dużo łatwiej. Wystarczy przecież w odpowiednim momencie krzyczeć, w odpowiednim momencie gwizdać i w odpowiednim momencie ryknąć śmiechem. To takie proste.
A obsesyjne dążenie do całkowitej niezależności... ostatnio wgłębiłam się w biografię pewnej osoby, która, mimo pewnych różnic, miała charakter łudząco podobny do mojego (tak, wiem, że porównywanie się do legendy to w pewnym sensie świętokradztwo, a już na pewno objaw ogromnej pychy - ale nigdy nie zaprzeczałam, że świętość to pojęcie do bólu względne i że jestem pyszałkiem). Taki sam egoizm, ta sama potrzeba bycia wolną i nieograniczoną przez nikogo w jakikolwiek sposób, to samo lekceważenie konwenansów i tego, co ludzie pomyślą. Owa osoba (niektórzy już pewnie wiedzą, o kim piszę) stawiała swoją wolność na pierwszym miejscu przez całe życie... i przez całe życie była strasznie nieszczęśliwa.
Kiedyś, zapytana, jak wyobrażam sobie swoje życie, odparłam z powagą chcę być szczęśliwa. Czy ciągłe odstawanie, zbywanie osób usiłujących nawrócić mnie na normalność i odgrywanie roli wystającego gwoździa nie jest po prostu głupotą? Zbędnym wysiłkiem, który i tak prawdopodobnie pójdzie na marne?


Mam do wyboru mniejsze zło, bo i tak jest źle, i tak niedobrze.


Po następnej nocy spędzonej na intensywnych przemyśleniach temat wypłynął sam podczas pewnej rozmowy na gg. Pozwolę sobie przytoczyć fragment (mam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe):


:: ile to ja razy usłyszałam "zacznij się zachowywać jak inni"
:: e, tego nie warto słuchać. tak mi się przynajmniej w tej chwili wydaje.
:: Nie warto. Tym bardziej, ze ja bym się na przykład cholernie unieszczęśliwiła.Chciałbyś zacząć słuchać hip hopu i interesować się "literaturom popularnom"?
:: nie... ale mam wrażenie, że i tak źle, i tak niedobrze.
:: Dlaczego?
:: pisałam, ze się boję, nie?
:: Tak.
:: bo teraz, skoro mam porównanie... ona całe życie odstawała, bo chciała żyć po swojemu. i całe życie była nieszczęśliwa.
i tak źle, i tak niedobrze.
ale jednak chyba lepiej unieszczęśliwiać się, będąc w zgodzie ze sobą, niż zadawać sobie gwałt.
:: Bo to drugie to podwójne unieszczęśliwienie.

A z powyższego wypływa pierwsza zasada Nibowej Egzystencji:

Życie w zgodzie z samym sobą, choćby w strachu, to ogromne szczęście, które można i należy mienić wolnością - bo ma się odwagę twierdzić, że dwa i dwa to cztery. A z tego wynika reszta.

A pana Orwella ogłaszam Mistrzem, któremu Horacy do pięt nie dorasta.

piątek, 17 grudnia 2010

o wierze w młodzież i o tym, jak to pozory cholernie mogą mylić.

Przez dwa bite lata moja była łacinniczka powtarzała tonem nieznoszącym sprzeciwu, że przecież "jesteśmy w DOBREJ szkole". Moja wiara w owo wygłaszane autorytatywnie stwierdzenie zaczęła więdnąć dosyć szybko (już na początku listopada, o ile pomnę), jednak jej szczątki trzymały się zadziwiająco długo i zostały całkowicie starte z powierzchni Ziemi dopiero dzisiaj.
Na hasło "dobra szkoła" jedno z pierwszych skojarzeń to "selekcja". Porządny odsiew, przez który przechodzą ludzie myślący, którzy naprawdę coś sobą reprezentują.

Ha ha ha. Dobre sobie.

Mamy taki oto obrazek: ósma godzina lekcyjna w tak zwanym dobrym liceum ogólnokształcącym, klasa o profilu będącym chlubą i wizytówką w/w szkoły. Język polski, z racji późnej pory i ogólnego zmęczenia oglądają film, tytuł zazwyczaj obojętny, tym razem jednak istotny, mianowicie Wichrowe Wzgórza. Na calutką w/w klasę książkę przeczytała jedna osoba, nie mamy za złe, musu nie ma. Zaczyna się, przez ekran przesuwają się napisy, przechodzimy do rzeczy.
I natychmiast zaczynają się komentarze. Wielce niepochlebne. Mało niepochlebne, miażdżące.
Uważam się za osobę tolerancyjną. Wyznaję zasadę nie wpierdalaj się z butami w moje życie i w moje opinie, i czuję się zobowiązana do wzajemności. Obiema łapami podpisuję się pod stwierdzeniem Nifa, że o gustach można, a nawet należy dyskutować w najmocniejszych słowach. Można wyrażać się o książce/filmie/piosence/czymkolwiek jak o czymś najgorszym na świecie. Można. Tyle, że z inteligencją. Polot również bardzo mile widziany.
To naprawdę niesamowite uczucie, kiedy ludzie, których uważało się za kulturalnych i nie będących motłochem w ścisłym znaczeniu tego słowa, zaczynają wywrzaskiwać ordynarne, żałosne i prostackie wyrażenia (typu "oooo, rumun!", "ale brudas!") na widok Heathcliffa i ryczą ze śmiechu, kiedy ów Heatcliff dostaje porządny łomot tylko dlatego, że ośmielił się pokazać się w pokoju podczas zabawy jaśnie państwa, by spojrzeć na Katarzynę. Miałam wrażenie, że oglądam Hindley'a pomnożonego dobrych kilka razy (a podczas lektury niemal cały czas miałam ochotę porządnie obić mu mordę).
Żałosne resztki mojej wiary w ludzi przyszły kwiat polskiej inteligencji umarły, zostały wdeptane w ziemię, spalone i wystrzelone z armaty. Jeżeli tak mają wyglądać ludzie światli za x lat, to ja dziękuję, postoję, zachowam moje zaściankowe poglądy i niezłomne przekonanie o tym, że chamstwo i wulgarność NIE SĄ zabawne.
Uroczyście i oficjalnie oświadczam, że wypieram się jakichkolwiek związków z dzisiejszą młodzieżą. Urodziłam się w roku 1922, jestem stetryczałym, pokrytym kurzem i porośniętym pajęczynami starym piernikiem, któremu ze swoją zdziwaczałością jest bardzo dobrze.

Twoja ignorancja czy moja pycha? Sam już tego dobrze nie wiem. Nie ujęłabym tego lepiej, Pidżamo. Wracam do plątania swojej kociej kołyski, a wszystkim chamom i prostakom dedykuję z najserdeczniejszymi pozdrowieniami Twoją Generację .