piątek, 17 grudnia 2010

o wierze w młodzież i o tym, jak to pozory cholernie mogą mylić.

Przez dwa bite lata moja była łacinniczka powtarzała tonem nieznoszącym sprzeciwu, że przecież "jesteśmy w DOBREJ szkole". Moja wiara w owo wygłaszane autorytatywnie stwierdzenie zaczęła więdnąć dosyć szybko (już na początku listopada, o ile pomnę), jednak jej szczątki trzymały się zadziwiająco długo i zostały całkowicie starte z powierzchni Ziemi dopiero dzisiaj.
Na hasło "dobra szkoła" jedno z pierwszych skojarzeń to "selekcja". Porządny odsiew, przez który przechodzą ludzie myślący, którzy naprawdę coś sobą reprezentują.

Ha ha ha. Dobre sobie.

Mamy taki oto obrazek: ósma godzina lekcyjna w tak zwanym dobrym liceum ogólnokształcącym, klasa o profilu będącym chlubą i wizytówką w/w szkoły. Język polski, z racji późnej pory i ogólnego zmęczenia oglądają film, tytuł zazwyczaj obojętny, tym razem jednak istotny, mianowicie Wichrowe Wzgórza. Na calutką w/w klasę książkę przeczytała jedna osoba, nie mamy za złe, musu nie ma. Zaczyna się, przez ekran przesuwają się napisy, przechodzimy do rzeczy.
I natychmiast zaczynają się komentarze. Wielce niepochlebne. Mało niepochlebne, miażdżące.
Uważam się za osobę tolerancyjną. Wyznaję zasadę nie wpierdalaj się z butami w moje życie i w moje opinie, i czuję się zobowiązana do wzajemności. Obiema łapami podpisuję się pod stwierdzeniem Nifa, że o gustach można, a nawet należy dyskutować w najmocniejszych słowach. Można wyrażać się o książce/filmie/piosence/czymkolwiek jak o czymś najgorszym na świecie. Można. Tyle, że z inteligencją. Polot również bardzo mile widziany.
To naprawdę niesamowite uczucie, kiedy ludzie, których uważało się za kulturalnych i nie będących motłochem w ścisłym znaczeniu tego słowa, zaczynają wywrzaskiwać ordynarne, żałosne i prostackie wyrażenia (typu "oooo, rumun!", "ale brudas!") na widok Heathcliffa i ryczą ze śmiechu, kiedy ów Heatcliff dostaje porządny łomot tylko dlatego, że ośmielił się pokazać się w pokoju podczas zabawy jaśnie państwa, by spojrzeć na Katarzynę. Miałam wrażenie, że oglądam Hindley'a pomnożonego dobrych kilka razy (a podczas lektury niemal cały czas miałam ochotę porządnie obić mu mordę).
Żałosne resztki mojej wiary w ludzi przyszły kwiat polskiej inteligencji umarły, zostały wdeptane w ziemię, spalone i wystrzelone z armaty. Jeżeli tak mają wyglądać ludzie światli za x lat, to ja dziękuję, postoję, zachowam moje zaściankowe poglądy i niezłomne przekonanie o tym, że chamstwo i wulgarność NIE SĄ zabawne.
Uroczyście i oficjalnie oświadczam, że wypieram się jakichkolwiek związków z dzisiejszą młodzieżą. Urodziłam się w roku 1922, jestem stetryczałym, pokrytym kurzem i porośniętym pajęczynami starym piernikiem, któremu ze swoją zdziwaczałością jest bardzo dobrze.

Twoja ignorancja czy moja pycha? Sam już tego dobrze nie wiem. Nie ujęłabym tego lepiej, Pidżamo. Wracam do plątania swojej kociej kołyski, a wszystkim chamom i prostakom dedykuję z najserdeczniejszymi pozdrowieniami Twoją Generację .

14 komentarzy:

  1. Nie mam siły tego komentować. Jeżdżąc po WW w taki sposób, nie znając w dodatku książki (która nie jest wcale takim romansidłem, jaki z niej robią ekranizacje) dotknęli mnie OSOBIŚCIE.

    Postscriptum. Na litość, Kochanie, w liczbie pojedynczej nie ma takiego słowa, jak 'owe'. :'< 'Owo' stwierdzenie, proszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. oj, dziękuję za zwrócenie uwagi, poprawione, byłam tak wściekła, że nie zwracałam uwagi na to, co piszę.

    przecież to nie romansidło w ogóle, a przynajmniej nie w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. gdyby wszystkie romanse były takie jak WW, byłabym wielkim fanem gatunku. i tak, częściowo moja sympatia do tej książki wypływa z faktu, że dwie świetnie skonstruowane postaci kobiece to moje imienniczki :'D

    *przytula* i obu nas. pierdolmy ordynarną elytkę, bo dla nich i tak już niemal nie ma nadziei na resocjalizację. i tacy śmią się jeszcze określać mianem ludzi dojrzałych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przechodząc na humana też miałam na początku wrażenie, że znalazłam się wśród ludzi na poziomie. Moja szkoła też ma opinię dobrej. A jednak udało mi się wyłowić tylko jednostki, które faktycznie coś sobą prezentują. I to też nierzadko z zastrzeżeniami.
    Zaiste wstyd dziś mówić ile się ma lat, tym bardziej, że dla większości młodzież jest jednostką wziętą pod jedną kreskę. Zwyczajną masą, bez indywidualności. 1922... ja się poczuwam jeszcze do końca XIX w.

    OdpowiedzUsuń
  4. dlatego ja zawsze wykorzystuję wygodne zbycie "kobiety nie wypada pytać o wiek" lub pytam złośliwie "a na ile wyglądam?".
    nie dziwię się poczuwaniu do XIX w., w końcu znam Twoją opinię nt. międzywojnia. wydaje mi się, że w latach tysiąc osiemset też nie czułabym się źle, tyle, że nie ukochałam ich tak mocno, jak drugiej i trzeciej dekady wieku XX (choć moje uczucia do wieku pary coraz szybciej i coraz bardziej się ocieplają).

    jest taki ładny fragment piosenki Alle Fragen sind gestellt z musicalu Elisabeth:
    Wir sind die letzten einer Welt aus der es keinen Ausweg gibt!
    (...)
    Wir sind die letzten einer Welt
    die stets an ihren Selbstmord denkt!

    nie tylko ze świata, który przeminął z określonym odcinkiem czasu w przeszłości, ale także najwyraźniej świata, w którym dojrzałość, dobry smak i ogłada są przeżytkami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż, a ja przychodząc do pierwszej klasy liceum również miałam wrażenie, że spotkam mądrych i inteligentnych ludzi. Niestety, ich komunikaty były dla mnie niejasne i musiałam zmienić profil. Pozdrawiam Cię, Nibi i Twojego bloga! Ty wolisz rok 1922 i z tego co pamiętam to był październik...:) A ja z miłą chęcią cofnęłabym się choć nawet te marne dwa tysiące lat, by siedzieć sobie na miłym rzymskim słoneczku w moim jasnym domu bez drzwi, w moim atrium z pięknymi różami... Już nawet w todze mogłabym chodzić!

    OdpowiedzUsuń
  6. "pierdolmy ordynarna elytkę" - dzióóóó.


    Smutna prawda jest taka, że i tak nic się nie zmieni, a problem jest w człowieku, nie w czasach. I w masie człowiek nie znajdzie szczęścia, przynajmniej nie każdy! Dlatego trzeba, choć trudno, trudno, masę ignorować, ole.

    OdpowiedzUsuń
  7. @A.C.I.: również ślę pozdrowienia! i po przymusowej zmianie profilu chyba nie trafiłaś tak źle, prawda? :)
    i idę o zakład, że byłabyś pierwszą kobietą zasiadającą w Senacie, a Twój talent krasomówczy rzuciłby na kolana Cyca z Cezarem i Katonem Młodszym naraz! a togi są całkiem twarzowe, zwłaszcza pretexty - na pewno wyglądałabyś w niej jak milion dolarów.

    @Dziu: mogłabyś się podpisać, i tak wiem, że to Ty :'D
    ignorowanie masy bywa czasem trudniejsze, czasem łatwiejsze, najtrudniej się nad tę masę wybić i pozostać na powierzchni, żeby ich prostactwo nie drażniło oczu i uszu. ale jak się już uda (a pamiętajmy, że uda są zawsze dwa), to jest po prostu ostro!

    OdpowiedzUsuń
  8. Patrząc na swoją klasę i towarzystwo, w którym obracam się od kilku lat, mogę stwierdzić, że jest coś w tłumie, co powoduje, że ludzie dostają małpiego rozumu. Trzeba być strasznym indywidualistą, żeby chociaż raz na jakiś czas nie dać się ponieść temu nurtowi głupoty. Przyznaję się bez bicia, że mi niekiedy zdarza się wtopić w tłum ludzi na pozór pozbawionych inteligencji.
    Nie chcę jednak bronić Twojej klasy. Raczej stwierdzić, że zapowiadają się na kolejną szarą masę, falę panów i pań Nikt. Z czasem wyrosną z tego chamstwa i głupoty, przynajmniej częściowo, jak mi się wydaje. Ale pustki w miejscu "indywidualność" raczej już nie wypełnią.
    Z pozdrowieniami,
    V.

    OdpowiedzUsuń
  9. mam nadzieję, że Twoja prognoza co do wyrośnięcia jest słuszna. co do wtapiania się w tłum - myślę, że każdy od czasu do czasu to robi, ale nie trzeba być wyjątkowym indywidualistą, żeby się wybić, bo taka osoba w tłumie czuje się po prostu źle, tyle że ten tłum na tendencje do wciągania w siebie (coś na zasadzie ruchomych piasków), dlatego dużo większą sztuką jest pozostanie na powierzchni.

    a że ktoś - ktokolwiek może mieć w miejscu indywidualizmu całkowitą pustkę, bez choćby odrobiny oryginalności - jest dla mnie rzeczą niemożliwą do pojęcia i zrozumienia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Chciałabym się podpisywać, ale nie umiem :(
    Hahaahhaha, uda są zawsze dwa!

    OdpowiedzUsuń
  11. jak masz pod polem tekstowym menu "wybierz profil", klikasz "nazwa/adres URL" i wpisujesz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakąś tam indywidualność człowiek zawsze posiada. Jednak to w większości raczej zasługa mnóstwa biologicznych reakcji, niż tego, że faktycznie jest wart funta kłaków. Za przykład biorę moją rodzinę, moich rodziców, ich znajomych.. Wszyscy są inni, jasne, ale co z tego, skoro praca, rodzina, tak przyziemne rzeczy jak rachunki, sprowadzają ich życie do kilku podstawowych czynności.. To jest tak, jakby prowadzili jakąś namiastkę życia. To mnie przeraża i tak właśnie widzę przyszłość większości ludzi mojego wieku.. I boję się, że może także i moją. Brr.
    V.

    OdpowiedzUsuń
  13. wiesz, myślę, że skoro dostrzegasz zagrożenie, nie będziesz miała większych problemów, by się przed nim ustrzec. bo przecież chodzi to, że wielu ludzi bezmyślnie powiela sposób bycia innych i dumni i bladzi obnoszą swoją wyjątkowość.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzięki, za podniesienie na duchu ;). Mimo wszystko pozostanie we mnie i strach i pokora. W pewien sposób sądzę, że są nierozłączne ze szczęśliwym i spełnionym życiem.. Los ma to do siebie, że jest zarozumiały i zdaje mi się, że wychodzi z założenia, że tylko on może zadzierać nosek. ^^
    Swoją drogą, tak mimochodem, podrzucę Ci adres do moich przemyśleń, tak ten, no.. Dooobra. Bezczelnie się zareklamuję, a co. Ale tylko dlatego, że w zasadzie dyskusja pod notką ucichła i może będzie to mniej bezczelne ^^"
    www.wieza-radosci.blog.pl

    OdpowiedzUsuń